Używacie języka ojczystego na zajęciach z angielskiego z dziećmi? Pytanie dość banalne, niby można na nie odpowiedzieć tak/nie, ale… No właśnie… Zawsze jest to ALE.
To use or not to use mother tongue (L1) in the classroom- that is the question!
Ojczysty na lekcji obcego – temat rzeka?
Z tym pytaniem mierzą się chyba wszyscy początkujący nauczyciele w przedszkolach, a i „stare wygi” czasem pewnie się nad tym zastanawiają… No właśnie. Używać, czy nie? A jeśli tak, to w jakiej mierze? Nie ma i chyba nigdy nie będzie 100% odpowiedzi na to pytanie. Mogę jedynie przedstawić mój osobisty punkt widzenia na tę sprawę. W ciągu 8 lat, podczas których uczę w przedszkolach, wiele razy zetknęłam się z opiniami , że w pracy z przedszkolakami nie powinno się używać L1 (first language – język ojczysty), że wszystko można przekazać w L2 (second language – język, którego się uczymy) wspomagając się gestami, minami, jednym słowem TPR zamiast L1 (TPR – Total Physical Response). Kiedy słyszałam takie opinie, to czułam się złym nauczycielem. Serio. Po prostu słabym :/ Przyznam szczerze, że z perspektywy czasu widzę, że faktycznie używałam ZA dużo L1. Z biegiem czasu z łatwością wprowadziłam proste polecenia, później nawet trudniejsze w L2 podpierając się TPR. Ale czy uważam, że L1 należy całkowicie wyeliminować? NIE. Dlaczego? Uważam, że L1 to język serca tych dzieci! Ale też zgadzam się z cytatem:
„Some language learners, like some swimmers, can be thrown in at the deep end and survive. For others, the experience is so nerve-racking that they form a block.”
( Reilly, 1997:4).
Poza tym , czy nie uważacie, że dzieci, podobnie jak każda inna grupa wiekowa, dużo więcej zapamiętują jeśli wiedzą PO CO uczą się danego słówka lub zwrotu? Kiedy, np. wprowadzam słowa thirsty, hungry, I like, nazwy żywności, to tłumaczę dzieciom, że jak pojadą z rodzicami na wakacje do innego kraju, będą głodni lub spragnieni, będą w sklepie bądź restauracji, to będą umiały wypowiedzieć się po angielsku i będą z siebie dumni. Dzieci wtedy jeszcze bardziej się koncentrują i cieszą się, że zapamiętały, a co też istotne, często wracają do domu i powtarzają rodzicom, co już umieją 🙂 (Zachęcam też dzieci, żeby nauczyły rodziców słówek, których się nauczyły – dzięki temu utrwalają w domu poznane słownictwo).
Użycie języka obcego na lekcji
A czy możemy wymagać, żeby dzieci na zajęciach posługiwały się tylko L2 lub wcale? No cóż…. Moim zdaniem to jakby wymagać od nich żeby przez całe zajęcia były cicho – impossible 🙂 Dzieci – szczególnie w wieku 4-5 lat mają wyjątkową potrzebę komunikacji, a my jako nauczyciele musimy tę potrzebę odpowiednio ukierunkować, a nie zablokować.
Czym u mnie owocuje taki system pracy? Dzieci coś opowiadają i wtrącają angielskie słowa lub zwroty tak mimowolnie, naturalnie np.: „Ta żabka jest green„, „Agnieszka to my friend” , mojego synka „Mamo! Tam jest taki car, jak my mamy!”, albo kiedy martwisz się bo jest w grupie dziewczynka (2,5 roku) , która przez całe zajęcia się nawet nie przedstawi, a później dowiadujesz się, że w domu rozstawia zabawki w kółku i każdej pyta „What’s your name?„. Takie maluszki mówiące po angielsku to najsłodsza muzyka dla uszu i najlepsza nagroda za moją pracę 🙂
Nie zrozumcie mnie źle – uważam, że L2 musi być używany w klasie tak często jak to tylko możliwe, ale lubię też takie luźne pogaduchy z dziećmi w L1, a niektóre polecenia według mnie wymagają użycia mother tongue 😉
Dołączam filmiki do podejrzenia <3
See U soon!
Komentowanie zostało wyłączone.